Strony

piątek, 21 czerwca 2013

Kapuściany dzień 6.

Kapuścianka. Kawa.

Śniadanie na parapecie po deszczu. Za oknem - krajobraz z dziecinnych lat. Szaro, osiedlowo, kochanie - bo dziadkowo. Najlepiej.

Właśnie sobie uświadomiłam, że licząc od poniedziałku został mi równy tydzień do rozstania z Polską. Po cichu liczę, że Wyspy przywitają mnie ciepło. Jeśli nie, zapracuję sobie na ich sympatię.



A to cudo pożera z powodzeniem mój mózg od wczoraj.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz