Póki co bez zdjęć. Nie zabrałam ze sobą wystarczającej ilości zupy, więc musiałam zamienić posiłki kolejnością. Przez to na śniadanie były owoce - u mnie truskawki i jabłko, popite gorzką czarną kawą.
Jak wrażenia z dnia trzeciego? Powoli osłabienie daje mi się we znaki. Pogoda też nie pomaga. Jestem wściekła, bo nie mogę przez to biegać. Niemniej będę próbować dalej. Nawet 20 minut będzie sukcesem - co wybiegam, to moje. Po jutrze powinno być lżej, ponieważ banany na obiad oraz mleko na kolację zaaplikują mi trochę energii.
Dziś bez pand, niech będzie muzyka. Taka z mocą. Dziękuję, Towarzyszu!
A to w sumie się jeszcze pochwalę. W niedzielę uderzam na koncert Comy na wrocławskim rynku. To finalny dzień diety, może być ciężko.
O, nie słyszałam o żadnych koncertach na rynku :) Dasz radę, po paru dniach organizm się przyzwyczaja i da się żyć:)
OdpowiedzUsuńPoza tym mogłabyś usunąć weryfikację komentarzy kodem ;p