Strony

sobota, 29 czerwca 2013

14.

Jogurt naturalny z mieszanką otrębów. Jabłko. Kawa.

Zawiodłam.
Zawiodłam.
Zawiodłam.
Zawiodłam.

wtorek, 25 czerwca 2013

13.

Owsianka z otrębami i truskawkami.
Witaj, pierwsza owsianko po już-nawet-nie-pamiętam-jak-długim czasie. Nieco blado wygląda, bo pół mleko pół woda, poza tym robione o szóstej nad ranem. Śniadanie na bezsenność. Deszcz od czwartej spać nie daje.

Aż chciałoby się zanucić Stare Dobre...

poniedziałek, 24 czerwca 2013

12.

Pierwsze śniadanie nie według schematu kapuścianki. Niemniej przez jakiś czas jeszcze będę się trzymać zaleceń tej diety, podejrzewam że wyjdzie mi na dobre. 

Jajko na miękko. Wafle ryżowe z twarożkiem. Pomidor. Kawa.

Powinnam, zdaje się, zrobić jakieś podsumowanie diety. Problem w tym, że nie ważyłam się przed, więc nie mam pojęcia jak duży jest ubytek w kilogramach, ale na pewno wielki progress w samopoczuciu. Czuję się lżej, metabolizm śmiga aż miło i dało mi to motywację do podwójnej walki o siebie. Dodatkowo, będąc u dziadków, odkryłam fantastyczne miejsce do biegania - świebodzicki park miejski. Upał zelżał, więc dziś wieczór postaram się ją ochrzcić.

sobota, 22 czerwca 2013

Kapuściany dzień 7.

Powinnam piać na finał... ale nie będę. Zdecydowałam się przedłuzyć dietę o kilka dni. Wiem, wiem, nie wolno, wyniszczenie organizmu, et cetera. Pozostawię to sobie.

Ryba duszona. Warzywa gotowane.

Podejrzewam, że widok kapuścianki już nieco zmonotonniał, więc zamiast śniadania wrzucę zdjęcie obiadu.

piątek, 21 czerwca 2013

Kapuściany dzień 6.

Kapuścianka. Kawa.

Śniadanie na parapecie po deszczu. Za oknem - krajobraz z dziecinnych lat. Szaro, osiedlowo, kochanie - bo dziadkowo. Najlepiej.

Właśnie sobie uświadomiłam, że licząc od poniedziałku został mi równy tydzień do rozstania z Polską. Po cichu liczę, że Wyspy przywitają mnie ciepło. Jeśli nie, zapracuję sobie na ich sympatię.



A to cudo pożera z powodzeniem mój mózg od wczoraj.


czwartek, 20 czerwca 2013

Kapuściany dzień 5.

Kapuścianka.

Już koniec majaczy mi na horyzoncie. Dziś dzień piąty. Czuję się dużo lżej niż na początku. Martwiłam się, czy przypadkiem nie zrujnuję się tymi wczorajszymi dwoma litrami mleka, ale jest w porządku. 

Dzięki diecie przekonałam się do czystej czarnej kawy.


środa, 19 czerwca 2013

Kapuściany dzień 4.

Kapuścianka.

Byle do przodu. Jeszcze brak mi odruchu wymiotnego na widok tej zupy, co mnie cieszy, ale moja skłonność do bardzo mocnego przyprawiania dań nie oszczędza żołądka. Jeszcze trzy dni.

Co mogę powiedzieć na pewno - ta dieta jest fantastyczna w usuwaniu wody z organizmu. Dziś zupa rano, a reszta dnia - banany plus mleko. Jutro będzie mi dane przypomnieć sobie smak mięsa. Martwi mnie powrót do poprzedniego odżywiania. Oczywista, że nie mam zamiaru jeść ani dużo ani kalorycznie, bo nigdy nie miałam ku temu tendencji, ale moja codzienna dieta jest w dużym kontraście z nią. Muszę wdrożyć kilkukrotnie więcej ruchu.

wtorek, 18 czerwca 2013

Kapuściany dzień 3.

Póki co bez zdjęć. Nie zabrałam ze sobą wystarczającej ilości zupy, więc musiałam zamienić posiłki kolejnością. Przez to na śniadanie były owoce - u mnie truskawki i jabłko, popite gorzką czarną kawą.

Jak wrażenia z dnia trzeciego? Powoli osłabienie daje mi się we znaki. Pogoda też nie pomaga. Jestem wściekła, bo nie mogę przez to biegać. Niemniej będę próbować dalej. Nawet 20 minut będzie sukcesem - co wybiegam, to moje. Po jutrze powinno być lżej, ponieważ banany na obiad oraz mleko na kolację zaaplikują mi trochę energii.

Dziś bez pand, niech będzie muzyka. Taka z mocą. Dziękuję, Towarzyszu!


A to w sumie się jeszcze pochwalę. W niedzielę uderzam na koncert Comy na wrocławskim rynku. To finalny dzień diety, może być ciężko.

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Kapuściany dzień 2.

Tym razem bez zdjęcia. Cały dzień w plenerze, byłam pozbawiona aparatu. Trzymam się. Dzisiejsze śniadanie składało się z surowych warzyw: ogórka, pomidora, marchewki i dwóch rzodkiewek.

Gratis: panda do góry nogami. Któż ich nie kocha...?

everybody looks better upside down.

niedziela, 16 czerwca 2013

Kapuściany dzień 1.

Zupa kapuściana.


A więc zaczynamy. Jestem naprawdę ciekawa wyników. Co pierwsze rzuca się w oczy, to absolutny brak nabiału w jadłospisie, poza jednym dniem. W porównaniu do moich regularnych śniadań, które w większości bazowały na mleku, to spora odmiana.

Ewentualnych zainteresowanych szczegółami diety zapraszam - o, tutaj .
W zupie z mojego przepisu jest kminek i sporo pikanterii. Zrobiłam ją pół na pół z kapusty białej i kiszonej (bo lubię).

sobota, 15 czerwca 2013

11.

Jajecznica z kminkiem. Cleb żytni z twarożkiem, pomidorem i cebulką. Kawa.

No dobrze, nieco porwałam się z kapuścianymi deklaracjami na dziś; zapomnielim, że zaczyna się ona z marszu od zupy na śniadanie a nie zrobiłam jej już wczoraj. Nic to, wobec tego dziś biegnę po warzywka i przygotowuję jadłospis na nadchodzący tydzień. 

To w sumie zabawne uczucie, pisać w powietrze. Nie, nie zacznę bloga pytaniem: 'podoba wam się? Jak uzbieram tyle a tyle komentarzy, to będę kontynuować'. Nie zdam się tym razem na demokrację, bo to projekt który miałam w zamyśle dość długo. Mam cichą nadzieję, że w miarę mojego rozwoju i prac nad podniesieniem tego bloga z powijaków jakoś to będzie.

Miłego dnia! Panda mówi 'Dzień dobry'.



piątek, 14 czerwca 2013

Intermission

Począwszy od jutra próbujemy kapuścianki przez tydzień. Ponoć spada do 7 kg. Obalamy mity.

Trzymajcie kciuki, Internety.

10.

Owsianka z truskawkami. Kawa.

Absolutnie pierwszą rzeczą, w jaką zainwestuję po wyprowadzce na studia będzie komplet ładnych naczyń. Bezwzględnie.
Pierwsze moje truskawkowe śniadanie w tym roku. Z perspektywy widza fajerwerków brak, ale na podniebieniu odezwały się anielskie trąby.

czwartek, 13 czerwca 2013

9.

Kasza jaglana na mleku z rzodkiewką, ogórkiem i szczypiorkiem.

Coś wspaniałego. Z owsianki i jaglanki można wymodzić cuda. Kawa nieobecna na zdjęciu, wypita przy akompaniamencie papierosa, we wczesnoletnim słońcu. Smak doskonały.

Szykujemy się dziś na ognisko.

środa, 12 czerwca 2013

8.

Owsianka z dżemem truskawkowym. Kawa z mlekiem.

Wyjątkowo paskudne zdjęcie a dżem truskawkowy to nie truskawki. No cóż.

Słońce natrętnie zagląda mi spod rolet do pokoju. Tęskno mi za nim było. Nawet wczorajsze kilka godzin w rowerowej trasie nie pozwoliło mi się nim wystarczająco nacieszyć.

Boli mnie bardzo mijający Rock am Ring. Stone Sour, Five Finger Death Punch. Pozostaje mi mieć nadzieję na Blue October na Wyspach.

wtorek, 11 czerwca 2013

7.

Serek wiejski przekładany marchewką z imbirem i jabłkiem. Bułka z dynią. Kawa

Pogoda jest tak koszmarna, że nawet w mój obiektyw dostała się jakaś mgła.

Potrzeba mi jakichś truskawek. Tak, truskawki to dobry powód by wykazać się kreatywnością przy śniadaniu.
Muszę wyjść z domu. A na chwilę obecną nie mam dokąd ani po co.

Na dobre 'dzień dobry':



poniedziałek, 10 czerwca 2013

6.

Faszerowany pomidor. Papryka. Szynkowe roladki. Kawa
Dużo niczego i czegoś. Z braku laku trzeba sobie jakoś radzić. Dla atencji powinnam chyba się przyłożyć i zmajstrować jakieś pankejki, tak myślę. Wkrótce.

Nie ma pożytku z komarów. Niech spłoną.

niedziela, 9 czerwca 2013

5.

Sok marchwiowy. Lucky Strike. Kawa.
No wiem. Propaganda zdrowego stylu życia jest teraz w cenie. Niepoprawne politycznie, ale każdy ma jakieś słabostki. Nie mam dziś mocy na nic innego. Trochę przedobrzyłam dnia poprzedniego.

sobota, 8 czerwca 2013

4.

Grahamka z ziarnami. Pomidor z octem balsamicznym i ziołami. Jajko na miękko.
'Early to bed, early to rise make a man healthy, wealthy and wise' jak mawiają. Szósta rano po deszczu, kudłacz na smycz i biegniemy przed siebie. Towarzyszy nam rześkość poranka, rozćwierkanie ptaków i otwarte na oścież niebo. Chce mi się żyć.

piątek, 7 czerwca 2013

3.

Pomidor nadziewany twarożkiem z włoskimi ziołami. Tosty z chleba żytniego. Kawa z mlekiem.
Dzień 3. Melduję, że słońca nie widziano. Ostatnio notowany poziom motywacji: krytyczny. Zostało 4,5 miesiąca. Jak nie zdążę...?

Śniadanie inspirowane dawnym wpisem kerali.

czwartek, 6 czerwca 2013

2.

Halo, baza, jak mnie słychać...?

Owsianka z jogurtem naturalnym i syropem z malin. Kawa parzona.
Dosłownie kilka sekund przed zrobieniem zdjęcia wyglądało to dużo ładniej.

Dużo płatków: orkisz, owies, otręby żytnie i trochę mielonego siemienia.

środa, 5 czerwca 2013

1.

Cynamonowa owsianka z orzechami włoskimi. Kawa po turecku.
Zacznę skromnie, dość klasycznie. No wiem, zdjęcie zdejmuje litością. Ale będzie lepiej, obiecuję ;_;
Mówi się - cytując B. Tyszkiewicz z pewnego udanego filmu - dama powinna zacząć dzień filiżanką słodkiej, czarnej kawy i papieroskiem. Checked. U mnie to jeszcze kilka stron książki.

Dziś RadioWrocław budzi mnie tak:



Dobre RadioWrocław.

wtorek, 4 czerwca 2013

Na początek słów kilka.

Witam Państwa.
Mówi się często gęsto 'po maturze zrobię wszystko: zakocham się, zmienię swoje życie, zetnę włosy' et cetera. W moim przypadku, gdzieś między obietnicą ściągania kociaków z drzew oraz przeprowadzaniem staruszek przez ulicę błąkał się dawno powzięty zamysł założenia bloga śniadaniowego. Więc oto jestem, w blogowo-śniadaniowej społeczności. Zapraszam i poznam. Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy.

Zasadniczo postaram się unikać prywaty, chyba że się oswoję i różnorakie przemyślenia wypełzną na światło dzienne. Czasem mogę sypnąć czymś z opasłej biblioteki muzycznej, ot, z sympatii. Do miłego.