Strony

wtorek, 18 czerwca 2013

Kapuściany dzień 3.

Póki co bez zdjęć. Nie zabrałam ze sobą wystarczającej ilości zupy, więc musiałam zamienić posiłki kolejnością. Przez to na śniadanie były owoce - u mnie truskawki i jabłko, popite gorzką czarną kawą.

Jak wrażenia z dnia trzeciego? Powoli osłabienie daje mi się we znaki. Pogoda też nie pomaga. Jestem wściekła, bo nie mogę przez to biegać. Niemniej będę próbować dalej. Nawet 20 minut będzie sukcesem - co wybiegam, to moje. Po jutrze powinno być lżej, ponieważ banany na obiad oraz mleko na kolację zaaplikują mi trochę energii.

Dziś bez pand, niech będzie muzyka. Taka z mocą. Dziękuję, Towarzyszu!


A to w sumie się jeszcze pochwalę. W niedzielę uderzam na koncert Comy na wrocławskim rynku. To finalny dzień diety, może być ciężko.

1 komentarz:

  1. O, nie słyszałam o żadnych koncertach na rynku :) Dasz radę, po paru dniach organizm się przyzwyczaja i da się żyć:)
    Poza tym mogłabyś usunąć weryfikację komentarzy kodem ;p

    OdpowiedzUsuń