Tosty graham z serem żółtym i serkiem paprykowym. Ketchup. Herbata biala z maliną. |
Także tego... Mam za sobą jeden z aktywniej spędzonych wolnych dni. Jestem z siebie szczerze dumna. Wybrałam się na samotny spacer na Windsor. Ale na Windsor nie dotarłam. Okazało się, że zboczenie z trasy dosłownie kilka metrów w bok, coby nie brodzić w trawie po kolana, skutkuje teleportacją do miasta oddalonego od docelowego o 4 kilometry ._.' Nie pytajcie jak. Sama chciałabym to wiedzieć.
Tym sposobem trafiłam do Eton, a po Eton do Datchet. Zrobiłam sobie dwie pięciominutowe przerwy, jedną by usiąść nad Tamizą i poprzedrzeźniać z czaplą a drugą - by pozwolić sobie na chwilę zadumy na moście zawieszonym nad ruchliwą czteropasmówką. Łącznie spacer zajął mi 3 godziny, z zegarkiem na ręku. Po powrocie do domu wypiłam mocną kawę, skubnęłam parę czarnych czereśni, obejrzałam kawałek Place Beyond The Pines (sześciopak Goslinga w pierwszych 30 sekundach filmu jak najbardziej approved) po czym wybrałam się ochrzcić biegowo Salt Hill Park (Boże, widzisz i nie grzmisz, pierwszy bieg po miesiącu bytności w Anglii). Czuję się jak nowo narodzona
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz